Kobieta się stroi, a mężczyzna zdobywa. To jak swego rodzaju walka. Jedni wymyślają coraz to nowe bronie, inni - w odpowiedzi na to - coraz doskonalsze sposoby obrony. Teza i antyteza. A potem powinna być synteza. Absolutnie w relacji kobieta - mężczyzna nie ma walki. Nie o to chodzi. Chodzi o tę syntezę. Ale skoro kobieta się stroi (rozumiem pod tym terminem coś więcej niż sam wygląd, szaty, biżuterię czy kosmetyki), to jest to jak wystawienie się do... ataku. Tylko kobieta - używając terminologii wojskowej - nie jest bezbronna. Kto więc kogo goni, atakuje, broni się? Chyba jest to po prostu zgodna współpraca w określonym celu ;-)