Kiedyś byłem antyklerykałem. Tak. Trzeba mówić o swojej przeszłości, przyznać się do czegoś. Zrozumienie Pojąłem długo potem, z czego to wynikało. Musiałem dotrzeć do emocji, jakie pogrzebałem w pamięci na około 32 lata. Oczywiście racjonalizowałem to wszystko, albowiem człowiek potrafi "wytłumaczyć" sobie wszystko. Znajdzie argumenty na to, na co chce znaleźć. Jak i wymówki, gdy nie chce czegoś przyjąć. Nie dotyczy to tylko naukowej postawy np. w badaniu określonych zjawisk fizycznych, zachowania się cząsteczek. W naszym życiu codziennym, wszystko można "udowodnić" lub "obalić". Postawa Wynikała więc z tego, czym nasiąkł układ nerwowy właściwie kilkadziesiąt lat wcześniej. Rzutowała ona na określone działania. Co więcej, teraz mając do tego dystans, widzę, jak postępują osoby wierzące, ale przede wszystkim jaśniejsze jest postępowanie osób antyklerykalnych. Nie chodzi o ateizm. Ale o antyklerykalizm właśnie. Wierzący mogą być agresy...