Przejdź do głównej zawartości

Po 30-tce...

Jakiś czas temu wypowiedziałem zdanie, iż ludzie po 30-tce sami komplikują sobie życie. Kobiety i mężczyźni. Podtrzymuję. To wynika z obserwacji większości ludzi, którzy przekroczyli ten wiek. Na szczęście nie do wszystkich się to odnosi. Wracając jednak do tych, którzy taki błąd popełniają, przypomina mi się także pewien starszy pan, który w rozmowie ze mną stwierdził, że w pewnym momencie rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną i pojął drugą kobietę. I po chwili dodał, że został za to ukarany, ponieważ druga żona zachorowała psychicznie i miał z nią potem bardzo ciężkie życie. Na koniec napomknął, że z pierwszą żoną ma dobry kontakt do tej pory, ale... widać było, że do tamtej chwili rozmowy żałował tego co się stało. Być może ona również żałowała. Ludzie chcą tego, czego nie mają. Dążą do czegoś, co wydaje im się lepsze. Wynikać to może albo z braku miłości, poszanowania, albo z pesymizmu i stawiania sobie barier. Tymczasem nie ma rzeczy niemożliwych. Nie ma. To jest tylko w naszej głowie. Nasze decyzje, nasze bariery. Nasze lenistwo, nasz brak odwagi. Być może jest jeszcze jakaś inna, biologiczna przyczyna, która jest niestety siłą destrukcyjną, działająca na zasadzie samolubnego genu. Działa wyłącznie z pobudek instynktu, nie dbając o nic innego, niwecząc wszystko co wystaje ponad to. Zaprogramowany biologicznie na śmierć, decydującym motorem obrony przed tą śmiercią jest mechanizm przekazania genów. Śmierć jest gwarantem różnorodności na świecie. Różnorodność jest z kolei gwarantem zdrowia i rozwoju. Chów wsobny, powtarzalność kombinacji, to ścieżka w przepaść. Musi więc następować mieszanie kodów i... unicestwienie po jakimś czasie danej puli cech w jednej formie. Przetrwa ona w innej, połączonej w matematyce miłości i alfabetu. Sekwencja DNA to ciąg znaków z jego czołem, jej ustami, policzkami, jego barwą tęczówki. I tak dalej, i tak dalej... Instynkt strachu przed śmiercią, oraz instynkt całego gatunku pcha nas więc do kopulacji. Jednak coś się w tej ewolucji popieprzyło i z gatunku zwierząt wyszliśmy na okrutną, ale i myślącą bardziej niż inne zwierzęta masę. Instynkt przekazania genów pozostał. Jednak zmienił swą formę, wielu ludzi go skutecznie tłumi, kieruje uwagę na inne wartości, kulturowe. Nie mnie tutaj oceniać, co dobre, a co złe. Fakt jest taki, iż podświadomie być może ludzie rozchodzą się, aby dalej tworzyć nowe kombinacje. Jednak tutaj instynkt się kończy. Wchodzi cywilizacja, która już niekoniecznie może konsumować cokolwiek, która niekoniecznie pcha do czegokolwiek. Mamy więc ogromne rzecze w pokoleniu trzydziestolatków i osób starszych, które zupełnie nie zajmuje się miłością lub przekazaniem genów (jedno z drugim wiąże się, choć nie musi). To pokolenie w pokoleniu uległo temu bardziej niż kiedykolwiek. Życie stało się celem samym w sobie. Choć niestety wypełniane jest obowiązkami, czy rzeczami, które i tak nic nie zmienią. Bywa, że ktoś rzuca wszystko na jedną szalę i po prostu żyje. Jak szczęśliwy pawian, objadający się papają w ciepłych promieniach słońca. W większości jednak egzystencja taka staje się pracą dla pracy. Pochodne pergaminu nad płomieniem świecy. Wyłania się coś powoli z sympatycznego atramentu, by jednak błyskawicznie spłonąć, nim cokolwiek ktoś zapamięta. Śpiewak w tłumie artystów. Tak więc pcha ludzi ten dziwny instynkt w wiadomym kierunku. Gdy jednak następuje krok, nieuświadamiany, instynkt zostaje zatrzymany. Myśląca głowa zatrzymuje nawet tak silne inklinacje. Już nie ma pośpiechu, już nie ma potrzeby. Może być, ale nie musi. Ludzie po 30-tce komplikują sobie życie. Potem szukają oczywiście usprawiedliwień. Przecież zachowanie musiało być racjonalne. Trudno spojrzeć prawdzie w oczy, iż niekoniecznie tak wszystko kontrolujemy. Chcemy, ale następuje w niesprzyjających okolicznościach walka pomiędzy siłami. Hamlet biologiczno-kulturowy (cywilizacyjny). Cierpliwości. Różnorodność jest tu, pod ręką. I wcale nie zmienia się wraz ze zmianą obszaru. Może trzeba po prostu szczęście zaakceptować...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dorota Kwiatkowska-Rae

Obejrzałem film "Thais". Film o pokusach, chrześcijaństwie, ascezie, filozofii, pogaństwie i rozpuście. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z aktorką, która - poza aktorstwem - tak hojnie prezentowała swoje wdzięki. Okazało się, że to Dorota Kwiatkowska-Rae i dawno temu wyjechała z Polski. Piękna, faktycznie. Chyba obok Marii Probosz, najwspanialsza dama aktu w polskim kinie. Obejrzałem jeszcze dwa filmy z jej udziałem: "Akwarele" oraz "Widziadło". "Thais", mimo ciekawej problematyki i wspaniałych aktorów, jednak nie ujął mnie mocniej. Motyw miłości i jej odmian (od apage po erotyczną) jest tak pulsujący, a nie został dobrze wykorzystany. Pokusa i zwycięstwo Natury nad myślą i ascezą mnicha oraz z kolei zwycięstwo wiary nad seksualnością Thais to motyw, który powinien odżyć w naprawdę dobrej produkcji. Książki - na motywach której powstał film - nie będziemy recenzować. Mógłbym równie dobrze pisać o całej filozofii czy pismach św.

Piękno

To chyba jedne z najpiękniejszych zdjęć, jakie widziałem. To prawdopodobnie Ukrainka. Wspaniałe zdjęcia, delikatne, z uczuciem i ciepłem. Wyjątkowej urody kobieta. Nawet moja baba nie była zazdrosna to takie dzieło sztuki.