Najpierw jakiś bałwan na mej drodze w Myślęcinku:
Potem, jadąc, omal nie przejechałem kota. Po prostu zatrzymał się na jezdni. Gdy go omijałem, ten się położył na ulicy. Zatrzymałem się sprawdzić, czy jest zdrowy. Tak, najzwyczajniej sobie siedział przy drodze, przechodził. Uciekł, jak chciałem podejść. Następnie w dalszej trasie dobry refleks i zając, który wypadł nagle z lasu, otrzymał przedłużenie życia. Zahamowałem, on zawrócił do lasu i tyle go widzieli. Ot, wszystko pcha się na drogę. Niekoniecznie ku lepszemu.
Komentarze
Prześlij komentarz