Niestety Robin Williams nie żyje. Miał 63 lata. Prawdopodobnie popełnił samobójstwo...
Pierwotną przyczyną może być depresja...
I tak to ludzie, którzy są inspiracją dla innych, sami nie mogą udźwignąć życia... Dopiero co wspomniałem mojego brata ciotecznego, który uratował mi życie, a który odszedł wiele lat temu, również poprzez samobójstwo... To nigdy nie jest decyzja powodowana chwilą. To zawsze trwa. Ktoś obrazowo pokazał, na czym to polega. Weź w dłoń szklankę z wodą. Życiodajna. Lekka. Trzymaj ją. Trzymają ją dłużej. Im dłużej ją trzymasz, tym cięższa się staje. W końcu ciężar stanie się nie do wytrzymania, ręką zacznie niemiłosiernie boleć i puścisz. Może nikt nie umiał - nawet żona - wziąć od niego tej szklanki. Seneka usprawiedliwiał samobójstwo, pisząc, że jest to po prostu wybór człowieka. Powody mogą być różne. Pisał, że każdy ma wybór tego, kiedy zakończyć życie, jeśli nie godzi się na cierpienie. Być może to cierpienie trwało zbyt długo, lub nie było nadziei na szczęście. Na pewno jego cierpienie się już skończyło. Teraz zacznie się cierpienie jego rodziny. Minie prawdopodobnie szybciej niż jego depresja. Choć zdarzają się ludzie, którzy nigdy nie są w stanie pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Wg psychologów nie jest to normalna sytuacja, a ból powinien przeminąć i zapomnienie zakryć emocje. Ale nie oceniam. Czy jest jakaś jedna norma dla ludzkiego życia? Robin wniósł wiele radości w życie innych. Ale czy sam miał ją z tego co robił? Przecież chodziło tylko o jego szczęście...
Film z jego udziałem "Przebudzenia" dawno temu wzruszył mnie jak mało który.
Jak mówi w tej scenie Robert De Niro, ludzie zapomnieli o tym, czym jest życie.
Komentarze
Prześlij komentarz