Kobieta. Wdowa. Z dziećmi. Mąż zmarł na ziarnicę. W wieku 35 lat. Zachorował dwa lata po ślubie. Ona przy nim była, stale. Przy jego boku. Pomagała, wspierała. Silna kobieta. Nigdy pracy się nie bała, odpowiedzialności. Potrafi nawet sama sobie naprawić samochód, rozłożyć go na części i złożyć. Lubi to. Potrafi też gotować. Jak ma się dzieci, wszystko trzeba umieć. Walczyła stale o zdrowie i szczęście rodziny, męża. W szpitalu odmówiono wykonania niezbędnych badań. W konsekwencji nie leczono jej męża. Żona nadal podejrzewała, że jest chory. Poszła do sądu. Sąd przyznał w końcu jej rację i nakazał wykonanie odpowiednich badań. Miała rację. Ale stracono cenny czas, miesiące, przez które można było podjąć leczenie. Wczesne stadium zostało stracone. Do tego wszystkiego, następowały przerzuty. Żona podejrzewała, że do mózgu, choć wszyscy lekarze mówili, że to niemożliwe, że ziarnica nie atakuje mózgu. Ona wiedziała, że coś jest, ponieważ mąż często miał zmienne nastroje. Raz był miły, raz wściekły, nie do wytrzymania. Wiedziała kobieta, że dzieje się z nim coś, co nie zależało od niego. Była uparta z lekarzami. Wielokrotnie udowodniła, czytając literaturę, badając sprawę, że to ona wiedziała lepiej niż wykształceni lekarze. Miała rację. Wytworzył się guz w mózgu. Duży. Zoperowano go. Przeżył. Co więcej, nie upośledziło to jego funkcji w żaden sposób. Ziarnica jednak nadal atakowała. Zmarł.
Potem dowiedziała się, że lekarka, która odmówiła badań jej mężowi, sama zachorowała na raka. Przypadek. Każdego szkoda. Ale - jak powiedziała kobieta - może wtedy zrozumiała, jaką krzywdę zrobiła jej mężowi, jej samej oraz ich dzieciom.
Zaleciła mi, abym sobie sam, prywatnie zrobił badania, markery. Raz na rok, koszt może ok. 80 zł, ale warto. To życie. Nie ma co czasem liczyć na innych, bo innym może się nie chcieć. Zadbaj o siebie, bo - sam to także wiem - lekarze wielokrotnie potrafią stawiać błędne diagnozy, pochopne, lub nie wgłębiają się w temat i działają rutynowo. Cierpi pacjent. Jeśli chodzi o samego lekarza, to przecież martwi się o siebie, wnikliwie bada. Obyście trafiali na tych mądrzejszych.
Jeszcze jedno. Syn tej kobiety, w wieku 6 lat zachorował. Lekarze mówili, że świnka. Kobieta czuła, że coś nie tak. Sama zapłaciła za badania. Wycięto synowi nowotworowe zmiany, przeszedł chemię w takim wieku. Żyje, na razie ma się dobrze. Ale gdyby znów posłuchała lekarzy, pochowałaby i swoje dziecko. Dzięki jej mądrości i uporowi syn żyje, ma matkę, która z miłości walczyła o życie tych, których kocha. Wykazała się determinacją, siłą, inteligencją. Jestem pełen podziwu. To takie kobiety dźwigają często świat na swych barkach. Kochają, walczą, rodzą dzieci, dbają o rodzinę. Jesteśmy, przetrwaliśmy.
Badajcie się ludzie sami. Lekarz może wiele rzeczy pominąć, może mu się nawet nie chcieć. Ale to wy zapłacicie cenę za każde zaniechanie. Pamiętajcie o tym. Stawką jest wasze życie. Jedno, niepowtarzalne.
Komentarze
Prześlij komentarz