Dobrze życzę ludziom. Tym, którzy byli w moim życiu - szczególnie. Dziwiły mnie jednak
niezrozumiałe dla mnie komunikaty pewnego typu. Otóż bywało, że jakaś kobieta nie wzbudzała we mnie większych pragnień. Lub coś poszło w inną stronę. I na pewnej stopie nie kontynuowałem znajomości. I od kilku kobiet (nawet nie wiem od ilu), po jakimś czasie dostawałem wiadomość. Różnego rodzaju. Ale z jednym wydźwiękiem: "popatrz, żałuj teraz". Tylko ja wcale nie żałowałem. Przysyłały mi np. po dwóch latach zdjęcie z narzeczonym/mężem. Lub wysyłały zakamuflowane opowieści o utraconych skarbach. Ja rozumiem, że można mieć o sobie wysokie mniemanie. I właściwie czemu nie mieć? Ale wychodziły z założenia, że były tylko jedynymi na świecie i żadnej innej, lepszej nie ma. Nie chodzi o to, że ta czy inna jest lepsza czy gorsza, ładniejsza lub nie. Urok w wielu, zdolności w wielu, ale dogadać się można także z wieloma. Powiadamiały mnie o mężach, dzieciach. Tylko mnie to zupełnie nie obchodziło. Tak jakby stawały z miną zwycięzcy. Ale to przecież wcale nie o to chodzi. Ich życie - ich sprawa. Nie moja. Natomiast nie obnosiłem się wobec kobiet, które coś do mnie żywiły, czy łączyły mnie bliższe stosunki, ze swoim życiem szczęśliwym. Np. z moją relacją, związkiem czy określonym sukcesami. Byłem zajęty sobą, związkiem. Nie obchodziło mnie nigdy, co powiedzą ludzie. Nie zależało mi na tym, aby mi zazdrościli. Dobrze mi, ale po co mam to ogłaszać. Sukces, praca, kobieta, podróże, życie codzienne. Tak, nie narzekam. Ale zwracałem się raczej, gdy potrzebowałem pomocy z czymś, informacji, wskazówki, to wtedy się zwracałem. I nic mnie nie obchodziło co myślą inni. Najważniejsze, co ja sam robiłem ze swoim życiem. Dowiedziałem się, że nie tylko kobiety tak robią. Mężczyzna potrafił zaprosić na swój ślub swoją byłą kobietę. Inna sprawa, gdyby obydwoje byli w związkach, utrzymywali ze sobą jakieś luźne kontakty, a jeszcze bardziej usprawiedliwione, gdyby łączyły ich dzieci ze związku. Ale to i tak dziwnie nieco. Po co sięgać tak wstecz wobec ludzi? Aby poczuć się lepszym? Nie rozumiem. Kiedyś była pewna dziewczyna we mnie zakochana. Ja nic. I mimo, że byliśmy w dobrych stosunkach potem, to nie zaprosiła mnie na ślub swój. I słusznie. Oszczędziła nam postawienia nas w dziwnej sytuacji. Także wszystkim dobrze życzę. Dlaczego nie? Niech każdy będzie szczęśliwy :-)
niezrozumiałe dla mnie komunikaty pewnego typu. Otóż bywało, że jakaś kobieta nie wzbudzała we mnie większych pragnień. Lub coś poszło w inną stronę. I na pewnej stopie nie kontynuowałem znajomości. I od kilku kobiet (nawet nie wiem od ilu), po jakimś czasie dostawałem wiadomość. Różnego rodzaju. Ale z jednym wydźwiękiem: "popatrz, żałuj teraz". Tylko ja wcale nie żałowałem. Przysyłały mi np. po dwóch latach zdjęcie z narzeczonym/mężem. Lub wysyłały zakamuflowane opowieści o utraconych skarbach. Ja rozumiem, że można mieć o sobie wysokie mniemanie. I właściwie czemu nie mieć? Ale wychodziły z założenia, że były tylko jedynymi na świecie i żadnej innej, lepszej nie ma. Nie chodzi o to, że ta czy inna jest lepsza czy gorsza, ładniejsza lub nie. Urok w wielu, zdolności w wielu, ale dogadać się można także z wieloma. Powiadamiały mnie o mężach, dzieciach. Tylko mnie to zupełnie nie obchodziło. Tak jakby stawały z miną zwycięzcy. Ale to przecież wcale nie o to chodzi. Ich życie - ich sprawa. Nie moja. Natomiast nie obnosiłem się wobec kobiet, które coś do mnie żywiły, czy łączyły mnie bliższe stosunki, ze swoim życiem szczęśliwym. Np. z moją relacją, związkiem czy określonym sukcesami. Byłem zajęty sobą, związkiem. Nie obchodziło mnie nigdy, co powiedzą ludzie. Nie zależało mi na tym, aby mi zazdrościli. Dobrze mi, ale po co mam to ogłaszać. Sukces, praca, kobieta, podróże, życie codzienne. Tak, nie narzekam. Ale zwracałem się raczej, gdy potrzebowałem pomocy z czymś, informacji, wskazówki, to wtedy się zwracałem. I nic mnie nie obchodziło co myślą inni. Najważniejsze, co ja sam robiłem ze swoim życiem. Dowiedziałem się, że nie tylko kobiety tak robią. Mężczyzna potrafił zaprosić na swój ślub swoją byłą kobietę. Inna sprawa, gdyby obydwoje byli w związkach, utrzymywali ze sobą jakieś luźne kontakty, a jeszcze bardziej usprawiedliwione, gdyby łączyły ich dzieci ze związku. Ale to i tak dziwnie nieco. Po co sięgać tak wstecz wobec ludzi? Aby poczuć się lepszym? Nie rozumiem. Kiedyś była pewna dziewczyna we mnie zakochana. Ja nic. I mimo, że byliśmy w dobrych stosunkach potem, to nie zaprosiła mnie na ślub swój. I słusznie. Oszczędziła nam postawienia nas w dziwnej sytuacji. Także wszystkim dobrze życzę. Dlaczego nie? Niech każdy będzie szczęśliwy :-)
Komentarze
Prześlij komentarz