W tym samym domu, w tym samym miejscu, kiedykolwiek się tu nie znajdę, śnią mi się dwie rzeczy: seks i samoloty. Pominę pierwsze, bo to oznacza, że jestem zdrowy. Skoncentruję się na drugim. Nie o same samoloty chodzi, ale o sytuacje w jakich się znajdują. Śnią mi się wielkie samoloty pasażerskie, które są zmuszone jakimiś okolicznościami, do awaryjnego lądowania. Sny są bardzo wyraźne i realne. Widzę ogromny jumbojet, który krąży nad wsią, przygotowuje się do awaryjnego lądowania na polach. Przelatuje na wysokości zaledwie kilkunastu metrów nad moim domem, widzę ogromny, stalowy brzuch, słyszę gwizd silników. Wybiegam za okalający płot i budynki i widzę jak maszyna ślizga się po polu, ściernisku, przełamuje w kilku miejscach. Blisko. Robi wrażenie taka wielkość. Nikt nie ginie, nie jest to krwawy sen, ale monumentalny, zaskakujący. I tak kilka razy, gdy tu przebywam od czasu do czasu.
Wczoraj kolejny sen. Tym razem prom kosmiczny, wahadłowiec, spadł niedaleko domu. Przy lesie. Spadł, zapalił się, słup dymu. Ale astronauta wyszedł bez szwanku. Tylko żelazo uległo zniszczeniu.
Nie wiem o co chodzi, dlaczego tutaj tylko coś takiego mi się śni. Może to jakieś wspomnienie z dzieciństwa. Bardzo byłem - jako dziecko - podekscytowany, gdy niedaleko wylądował szybowiec. Atrakcja dla małego dziecka. Mam jeszcze jedno wspomnienie. Niestety nikt go nie potwierdza. Jest ono bardzo realne, ale już teraz nie wiem czy zdarzyło się naprawdę, czy to tylko fantazja dziecka. Wydawało mi się, że któregoś dnia helikopter zawisł bardzo nisko nad wiśniowym drzewem rosnącym blisko domu. Miałem w pamięci, jak zszedł nisko, a podmuch targał drzewem i trawą wokoło. Bardzo realne. Nikt z dorosłych potem, po wielu latach, tego nie potwierdził. Dziwne. Było to jak żywe. Czyli co, miałem od dzieciństwa podobne sny? Przecież co miałby robić helikopter tak nisko przy jakimś domu? W takim razie czas chyba zostać pilotem. Fundusze są, przygoda czeka. Praca świetna. Przeżycia fantastyczne. Wracając jednak do snów, to jeszcze wspomnę o innym, również z lat szczenięcych, a nawet późniejszych. Bywało, że śniło mi się, że latam. Jak superman. Sam z siebie. Były to sny tak realne, iż po przebudzeniu byłem przekonany, że przy odpowiednim skupieniu myśli moje ciało uniesie się w górę. Niesamowite.
Wczoraj kolejny sen. Tym razem prom kosmiczny, wahadłowiec, spadł niedaleko domu. Przy lesie. Spadł, zapalił się, słup dymu. Ale astronauta wyszedł bez szwanku. Tylko żelazo uległo zniszczeniu.
Nie wiem o co chodzi, dlaczego tutaj tylko coś takiego mi się śni. Może to jakieś wspomnienie z dzieciństwa. Bardzo byłem - jako dziecko - podekscytowany, gdy niedaleko wylądował szybowiec. Atrakcja dla małego dziecka. Mam jeszcze jedno wspomnienie. Niestety nikt go nie potwierdza. Jest ono bardzo realne, ale już teraz nie wiem czy zdarzyło się naprawdę, czy to tylko fantazja dziecka. Wydawało mi się, że któregoś dnia helikopter zawisł bardzo nisko nad wiśniowym drzewem rosnącym blisko domu. Miałem w pamięci, jak zszedł nisko, a podmuch targał drzewem i trawą wokoło. Bardzo realne. Nikt z dorosłych potem, po wielu latach, tego nie potwierdził. Dziwne. Było to jak żywe. Czyli co, miałem od dzieciństwa podobne sny? Przecież co miałby robić helikopter tak nisko przy jakimś domu? W takim razie czas chyba zostać pilotem. Fundusze są, przygoda czeka. Praca świetna. Przeżycia fantastyczne. Wracając jednak do snów, to jeszcze wspomnę o innym, również z lat szczenięcych, a nawet późniejszych. Bywało, że śniło mi się, że latam. Jak superman. Sam z siebie. Były to sny tak realne, iż po przebudzeniu byłem przekonany, że przy odpowiednim skupieniu myśli moje ciało uniesie się w górę. Niesamowite.
Komentarze
Prześlij komentarz