Przejdź do głównej zawartości

Racjonalizacja emocji

Ludzie racjonalizują swoje emocje. Najpierw są emocje. Potem jest szukanie uzasadnień dla tego. W każdych warunkach. Niezależnie o co chodzi (związek, praca, polityka, zakupy, mieszkanie). Taki jest homo sapiens. Część świata fauny. Nie różnimy się za wiele od pozostałych gatunków zwierząt. Niedawno również Tymochowicz pisał - w kontekście wyborów prezydenckich - o tym właśnie, że to nie program spowodował wybór takiego, a nie innego kandydata. I możemy to swobodnie rozciągnąć na inne obszary. Nadal będzie to prawdą.
Ludzie nie wybierali programu. Wybierali emocje. Ktoś był młodszy, ktoś wzbudził więcej emocji autentycznością (czy to Duda, czy Kukiz). Ktoś wzbudzał negatywne emocje u większej ilości osób i dlatego przegrał. Emocje. Ludzie chcą marzeń, nadziei. I ludzie głoszący te nadzieje, tchnący wiarą, marzeniami - wygrywają. Społeczeństwo tego potrzebuje. Potrzebuje emocji. Chleba i igrzysk. Ekscytacji, ale i nadziei.
Widziałem nieraz decyzje podejmowane na podstawie emocji. I nic w tym złego. Jak i racjonalizowanie tego. Też w porządku, jeśli faktycznie można to jakoś zracjonalizować. Nie piszę, że wszystko podejmujemy pod wpływem emocji. Kolor samochodu może być z emocji, ale przecież wiele osób patrzy najpierw ile pali, czy się psuje dana marka, etc. Widziałem kierunek studiów, czy samą uczelnię wybieraną pod wpływem pewnych emocji i racjonalizowanie tego na siłę. Widziałem wybór pracy ze względu na emocje. Wyjazd do pracy za granicę nie ze względu na finanse. Sięgam pamięcią wstecz i mogę podawać przykłady sprzed 15 lat, 10 lat, 5 lat. Najłatwiej oczywiście te bliższe teraźniejszości. Jakiś mężczyzna mówił, że wybiera takie życie, a nie inne, mimo, że sprawiało mu i sprawia większe problemy (klimat, rodzina, przyjaciele). Kobieta odmawia pracy i gdy w końcu się decyduje, to racjonalizuje "tak widocznie musiało być" (nie musiało, to był wybór). Nie zwiążę się z kimś spod takiego znaku zodiaku (takie a nie inne doświadczenie, ale zupełnie pozbawione podstaw faktycznie racjonalnych) - takie na siłę naciąganie pod racjonalność. Naprawdę nie potrzeba tego. Może lepiej po prostu przyznać, że podejmujemy decyzje pod wpływem emocji i co będzie to będzie? Czasem bywa lepiej, czasem gorzej. Czasem ludzie żałują podjętych decyzji, czasem nie. I tu także podejmuje się racjonalizowania. Nawet, jeśli skutkiem decyzji jest gorsze jakościowo życie (obiektywnie). To swego rodzaju ochrona. Jakby człowiek czuł żal za stratą, to będzie się to odbijało negatywnie na psychice, na radości z dnia codziennego. Więc "racjonalizuje" dość ułomnie, byleby tylko samemu przed sobą się usprawiedliwić, że zrobiło się dobrze. I też dobrze. Nie znaczy więc, że osoba nie jest szczęśliwa w gorszej obiektywnej sytuacji. Może być szczęśliwa. Właśnie poprzez to racjonalizowanie, takie właśnie ułomne. A to, że mogła być bardziej szczęśliwa, czy osiągnąć więcej, to już nie ma znaczenia. O tym dla swego dobra ludzie zapominają. I do przodu!
Również, jeśli ktoś ma negatywne emocje, to żadnymi racjonalnymi argumentani nie przekonacie kogoś. Czy to kobieta, czy mężczyzna, mogą podawać mnóstwo powodów, "czepiać się" (znam takie absurdalne przypadki jak czepianie się o to, w jakimi mieście płaci podatki, czy używa do rozmów telefonu służbowego, etc.), wynajdywać rozmaite "argumenty", właśnie tak ułomnie racjonalizować, ponieważ... tak właśnie czują. Nie zmieni tego nic. Jeśli słyszycie od "swojej" kobiety czy od "swojego" mężczyzny absurdalne argumenty, to znaczy, że to tylko szukanie wytłumaczenie dla negatywnych emocji. Nie spierajcie się. Nie argumentujcie. Nie walczcie z tym. Nie ma sensu. Jeśli was kocha - zostanie i będzie kochać za to, jakimi jesteście. Jeśli nie kocha (lub coś jej przeszkadza być w związku, zaszłości z przeszłości), to odejdzie. Ale wy tego żadnymi argumentami nie zmienicie. Dajcie spokój. Nie warto tracić waszego życia.
Warto jednak się przypatrzeć swemu racjonalizowaniu. Kiedy i dlaczego to robimy. To pozwoli nam lepiej wybierać, więcej osiągnąć, być bardziej zadowoloną osobą. Mamy wpływ na to, powoli ale mamy, jakim emocjom ulegamy i co kształtujemy. Aby uniknąć - obiektywnie rzecz biorąc - określonych błędów. Wówczas znacznie fajniejsze będzie to racjonalizowanie. Faktycznie będzie miało podstawy ;-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dorota Kwiatkowska-Rae

Obejrzałem film "Thais". Film o pokusach, chrześcijaństwie, ascezie, filozofii, pogaństwie i rozpuście. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z aktorką, która - poza aktorstwem - tak hojnie prezentowała swoje wdzięki. Okazało się, że to Dorota Kwiatkowska-Rae i dawno temu wyjechała z Polski. Piękna, faktycznie. Chyba obok Marii Probosz, najwspanialsza dama aktu w polskim kinie. Obejrzałem jeszcze dwa filmy z jej udziałem: "Akwarele" oraz "Widziadło". "Thais", mimo ciekawej problematyki i wspaniałych aktorów, jednak nie ujął mnie mocniej. Motyw miłości i jej odmian (od apage po erotyczną) jest tak pulsujący, a nie został dobrze wykorzystany. Pokusa i zwycięstwo Natury nad myślą i ascezą mnicha oraz z kolei zwycięstwo wiary nad seksualnością Thais to motyw, który powinien odżyć w naprawdę dobrej produkcji. Książki - na motywach której powstał film - nie będziemy recenzować. Mógłbym równie dobrze pisać o całej filozofii czy pismach św.

Piękno

To chyba jedne z najpiękniejszych zdjęć, jakie widziałem. To prawdopodobnie Ukrainka. Wspaniałe zdjęcia, delikatne, z uczuciem i ciepłem. Wyjątkowej urody kobieta. Nawet moja baba nie była zazdrosna to takie dzieło sztuki.