Przejdź do głównej zawartości

Tak zwana toksyczność





Nie nazywam ludzi czy zjawisk im towarzyszących toksycznością. Choć jest to rozpowszechnione. Uznaję to za pewne braki emocjonalne, choć konsekwencje dla wszystkich są przykre. Dla tejże osoby także i dla otoczenia oczywiście też.
Jednak ludzie, którzy są tak określani, zabrnęli bardzo mocno, zawiązali supeł tak mocno, że trudno im samemu to rozwiązać. Chodzi o... udawanie, pozę, brak umiejętności przyznania się do czegoś czy wzięcia za coś odpowiedzialność. To ułuda, fasada.
 Jak słusznie zauważyła Jill Blakeway, często takie osoby, chcąc wybielić siebie, rozpowszechniają fałszywe informacje o kimś, do kogo żywią urazę (nieważne czy są ku temu powody czy ich nie ma). To także swego rodzaju zemsta, czy zrzucenie z siebie odpowiedzialności, a i właśnie chęć podkoloryzowania, aby przedstawić rzeczywistość bardziej jako czarno-białą, a siebie w tych lżejszych odcieniach. Sam się z tym spotkałem. Kiedyś moja była partnerka długo rozpowszechniała o mnie fałszywe informacje. Żaden z moich znajomych nie uwierzyłby w takie przedstawienie spraw i nie miała z nimi za bardzo kontaktu, więc poczyniła to wobec swoich znajomych. Chciała rozciągnąć negatywnie widzenie mojej osoby na większą liczbę osób. To także ucieczka przed pytaniami o jej rolę.
Zdarzyło mi się ponownie całkiem niedawno. Człowiek chwiejny, nieporadny, upadły, któremu niejednokrotnie w życiu pomogłem. Z litości, bo był jak dziecko. Ale nie potrafiący wyrażać uczuć wyższych (to, czy je ma, czy potrafi je odczuwać, to już musiałby zbadać biegły), sublimujący swoje pragnienia wyłącznie w proste instynkty (jak płatny seks, alkohol). Pojawił się konflikt i co zrobił... to nie rozwiązywał tego ze mną, ale  rozpowszechnił nieprawdziwe informacje o mnie wobec nie tylko swojej rodziny (czyli tak jak moja była partnerka), ale także wobec znajomych. Są dwie metody postępowania. Tak jak pisała Jill, albo dosadniejsze, które także mają mieć funkcję wychowawczą. Nie wytępią one zwyczaju czy emocjonalnych braków powodujących takie zachowanie, ale spowodują, że reakcja będzie jak przy tresurze: nagroda-kara. Czyli chłodne, rzeczowe, wykorzystanie możliwości otwartych, rzeczowych i prawnych. Trudno kogoś umoralnić i to raczej niemożliwe. Ale jak ktoś poczuje uderzenie po kieszeni, bardziej się wówczas pohamuje przed następnymi takimi ekscesami.
Dość częste jest to w polityce. W walce tak zwanych idei, bo z ideami nie ma to nic wspólnego. Bardzo często pojawiają się o kimś fałszywe informacje. Czasem dzieje się to z powodu "rozgorączkowania emocji" i powtórzenia plotek, bez sprawdzenia informacji. Czasem jest to celowe zafałszowywanie, aby zdyskredytować jakąś osobę. Miewać to może poważne konsekwencje. Presja publiczna na osoby powszechnie znane może być tak duża, że oczekiwane są wówczas od rzeczonej określone działania. Przeważnie jednak - jeśli ktoś jest osobą powszechnie znaną - dokonuje się zmuszenia przeciwnika do opublikowania przeprosin, wycofania określonych słów i zadośćuczynienia finansowego. Niestety, ci którzy oczerniają świadomie, liczą na zasadę "obrzuć gównem, zawsze coś przylgnie". Tak jest, a raczej bywało. Obecnie taki natłok informacji i bodźców sprawia, że nawet jak wybucha jakaś wielka afera, to ludzie zapominają o tym po tygodniu. Oburzenie mija, coś innego jest na tapecie. Media prześcigają się, kto pierwszy opublikuje coś nowego. Niezależnie od tego, jak głupie to jest. Więc nikt nie przywiązuje uwagi do starych wiadomości. Także oczerniający mają już mniejszą siłę rażenia, a często narażają się na koszty. Sprawdza się i tak zawsze to, że najlepiej się żyje, trzymając się prawdy. Kłamstwo zawsze wyjdzie na wierzch, niespełnione obietnice, opowiadanie bajek ludziom. Czy to przez polityków, czy osoby prywatne.
W "buty" tzw. "polityków" wchodzą często tzw. "dziennikarze". Piszę "tzw", ponieważ trudno nazwać takie osoby dziennikarzami. Publikują nieprawdziwe informacje. A potem druga strona je wyśmiewa i tak upada opinia rzetelnego dziennikarstwa.
Nie kłamcie. Wyjdzie to wam na dobre.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dorota Kwiatkowska-Rae

Obejrzałem film "Thais". Film o pokusach, chrześcijaństwie, ascezie, filozofii, pogaństwie i rozpuście. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z aktorką, która - poza aktorstwem - tak hojnie prezentowała swoje wdzięki. Okazało się, że to Dorota Kwiatkowska-Rae i dawno temu wyjechała z Polski. Piękna, faktycznie. Chyba obok Marii Probosz, najwspanialsza dama aktu w polskim kinie. Obejrzałem jeszcze dwa filmy z jej udziałem: "Akwarele" oraz "Widziadło". "Thais", mimo ciekawej problematyki i wspaniałych aktorów, jednak nie ujął mnie mocniej. Motyw miłości i jej odmian (od apage po erotyczną) jest tak pulsujący, a nie został dobrze wykorzystany. Pokusa i zwycięstwo Natury nad myślą i ascezą mnicha oraz z kolei zwycięstwo wiary nad seksualnością Thais to motyw, który powinien odżyć w naprawdę dobrej produkcji. Książki - na motywach której powstał film - nie będziemy recenzować. Mógłbym równie dobrze pisać o całej filozofii czy pismach św.

Piękno

To chyba jedne z najpiękniejszych zdjęć, jakie widziałem. To prawdopodobnie Ukrainka. Wspaniałe zdjęcia, delikatne, z uczuciem i ciepłem. Wyjątkowej urody kobieta. Nawet moja baba nie była zazdrosna to takie dzieło sztuki.