Są takie rzeczy, które jakoś odkładamy na później. Taki przypadek, inne wybory, albo coś odciąga naszą uwagę.
Właściwie może jedynym z dzieł (w ogóle wszystkich filmów, a nie tylko z tych wybitnych) Polańskiego, jakiego nie obejrzałem jeszcze i ze 20 lat temu, był film "Tess". Obejrzałem go dopiero teraz. Od razu przyjemnie uderzony klimatem "Wichrowych wzgórz", "Barry Lyndona". Ale subtelniej, inaczej. Książki nie czytałem, i nie ma teraz możliwości, abym jej nie przeczytał.
Historia tak opowiedziana, że trudno się oderwać choćby na minutę. Nastassja Kinski wspaniale spełniła się w roli Tess. Zdjęcia fantastyczne, plastyczne. Film przepiękny, dojmujący. Więcej pisał nie będę, niech każdy zobaczy. Rzadko zachwyca mnie coś aż w taki sposób.
Doczytałem także kilka faktów około filmu. Książkę Polańskiemu wręczyła Sharon Tate, żona, tuż przed jego wyjazdem do Europy. Widziała się w roli głównej. To był ostatni moment, kiedy Polański widział żonę żywą. Potem została zamordowana. W filmie - co wychwyciłem, ale nie do końca świadomie - wykorzystana jest polska melodia ludowa "Laura i Filon" (kochane "Mazowsze" mi to śpiewało czasem). Do filmu zachęcam. Uczta, jakich brakuje w obecnej kinematografii.
Właściwie może jedynym z dzieł (w ogóle wszystkich filmów, a nie tylko z tych wybitnych) Polańskiego, jakiego nie obejrzałem jeszcze i ze 20 lat temu, był film "Tess". Obejrzałem go dopiero teraz. Od razu przyjemnie uderzony klimatem "Wichrowych wzgórz", "Barry Lyndona". Ale subtelniej, inaczej. Książki nie czytałem, i nie ma teraz możliwości, abym jej nie przeczytał.
Historia tak opowiedziana, że trudno się oderwać choćby na minutę. Nastassja Kinski wspaniale spełniła się w roli Tess. Zdjęcia fantastyczne, plastyczne. Film przepiękny, dojmujący. Więcej pisał nie będę, niech każdy zobaczy. Rzadko zachwyca mnie coś aż w taki sposób.
Doczytałem także kilka faktów około filmu. Książkę Polańskiemu wręczyła Sharon Tate, żona, tuż przed jego wyjazdem do Europy. Widziała się w roli głównej. To był ostatni moment, kiedy Polański widział żonę żywą. Potem została zamordowana. W filmie - co wychwyciłem, ale nie do końca świadomie - wykorzystana jest polska melodia ludowa "Laura i Filon" (kochane "Mazowsze" mi to śpiewało czasem). Do filmu zachęcam. Uczta, jakich brakuje w obecnej kinematografii.
Komentarze
Prześlij komentarz