Przejdź do głównej zawartości

Zakompleksiona "była"

Zakompleksiona "była" - zapowiedź, trailer ;-) Tak pieszczotliwie, albowiem będzie tu nieco przekory. Nie bardzo miałem czas pisać, ale po miesiącu, chwilka się znalazła przed weekendem.
Dawno zamknąłem pewne sprawy. W radości teraźniejszości i przyszłości, przeszłość blaknie i nie zajmuje emocji czy myśli. Ale najwidoczniej nie u pewnej kobiety. Miało miejsce pewne zdarzenie, które pokazało mi, że moja dawna "partnerka" (bo o partnerstwie nie mogło być mowy, patrząc z perspektywy czasu), ani na centymetr się nie zmieniła, nie dojrzała, nie dorosła, nie poszła do przodu. Wciąż te same, negatywne emocje i chęć "czynienia na złość". Po takim długim czasie. Szkodzi oczywiście tym samym najbardziej sobie, ale o tym również będzie.

Proszę sobie poszukać u mnie na blogu wpis "Był taki związek". Dopełnię obrazu. Wówczas to w komentarzach uzewnętrzniła się moja była partnerka, o czym wiedziałem od początku. Próbowała "pacyfikować" wpis ;-) Łatwo było rozpoznać jej styl i jej "stare" zagrywki. W rozbudowanym wpisie podam i dokładnie wyłuszczę, skąd można było poznać, że to ona. Znam ją aż za dobrze. Nawet ostatnio zrobiłem zakład o to, jak się zachowa wobec pewnej sprawy i oczywiście wygrałem. Ktoś dawał za dużą wiarę w jej człowieczeństwo, a ja byłem pewien, że jej na to nie stać. Czekałem wówczas jednak do końca, jak się sytuacja rozwinie, nie demaskowałem od razu. Przyjmowałem również kilka % szans, że później włączył się jej długoletni kochanek, redaktor z Warszawy, albo był promil szans, że pomaga jej jakiś kolega-gej, których ma kilku. Potem marniała wskutek prawdy, jaką opisałem, a następnie reagowała ogromną agresją, która w niej zawsze była i została do tej pory. Zlitowałem się i zamknąłem wątek, bo była to już desperacja. To był jednak błąd, gdyż za wysoko ją oceniłem. Uważałem, że - może ogromnym wysiłkiem - ale stać ją jednak na nieco więcej kultury. Pomyliłem się. Zgodnie z zasadą: pogłaszcz chama to cię kopnie - kopnij chama, to cię pogłaszcze. Zamykając wątek "pogłaskałem" ją, a tu po takim czasie okazało się, że trzeba było "kopnąć", bo nie warto litować się nad takimi osobnikami. Jak to mój szef powiedział o niej (a miał z nią troszkę do czynienia), "sama sobie strzela w stopę".

Dawno temu umieściłem jej dane jako jednego ze świadków w pewnej sprawie. Wezwano ją dopiero teraz. Nawet byłem zaskoczony jej obecnością, ponieważ nie byłem powiadomiony o datach wezwań poszczególnych świadków. I tu się okazało, że nic się nie zmieniła pod względem emocjonalnym, rozwoju, intelektualnym. Niestety. Zmieniła się tylko fizycznie, ale to dotyka nas wszystkich. My wszyscy jesteśmy chodzącymi zegarami, na których widać upływ czasu. Co zaś do reszty, to człowiek powinien przecież uczyć się całe życie, zmieniać, udoskonalać. Jeśli pozostaje na tym samym poziomie, to jest porażka i to spora. Oczywiście ludzie usiłują powstrzymać zmiany, zamiast je akceptować lub się do nich dostosować. Ale takie powstrzymywanie czy ucieczka przed zmianami powoduje, iż życie zbiera się jak woda na tamie i w pewnym momencie pęka, powodując katastrofę. Prędzej czy później do tego dochodzi.  

Jako, że takie sprawy urzędowe - nauczony doświadczeniem - rejestruję w zakresie dźwięku i obrazu (a są teraz fantastyczne miniaturowe kamery w długopisach, pozwalające na dyskretne umieszczenie jej w ubraniu), to i nagrała się ona, ponieważ przed sprawą poprosiłem ją o chwilę rozmowy celem wyjaśnienia jej, dlaczego jest tutaj i z jakiego powodu. Po prostu, ze zwykłej, ludzkiej komunikacji. Raczej spodziewałem się normalności, obojętności. Po takim czasie przecież, od czasu i rozstania i w ogóle kontaktu. Dawno wygasły emocje, przeszłość odeszła. Ale jak widać, nie u niej. Żyje nienawiścią, która obciąża przecież ją, a nie mnie. Była tak przestraszona tym wezwaniem na świadka (chociaż doskonale mogła się domyślać o co chodzi), że... przyszła z koleżanką jako wsparciem. Koleżanka - też ruda - równie w oczach wystraszona (podobne do podobnego). Jeśli człowiek się boi, to albo ucieka, albo jest agresywny. Najpierw się więc przestraszyła spotkania ze mną. Ale nie mogła uciec, bo to wezwanie urzędowe, więc potem była agresywna. Czerwona ze złości twarz nie przydaje nikomu uroku. Ze szkodą na jej własne zdrowie. Co więcej? Jej dawne "sposoby" obwiniania mężczyzn za wszystko, za swoje życie. Wyrzuciła z siebie swoją "starą śpiewkę":
- Zniszczyłeś mi życie!
Mówiła tak często o różnych mężczyznach. Ja tu o sprawie zwykłej, przyziemnej, a ona swoje ;-) Przypuszczam także, że zrobiła to również po to, aby ukryć pewne rzeczy przed koleżanką. Domyślam się, że koleżanka nie wie, jaka jest prawda o jej byłych związkach i jej w nich roli... Jak i być może nie wie o tym co generalnie w życiu wyprawiała. Jakby jej się zapytać, na czym to "niszczenie jej życia" polegało, to nie bardzo potrafiłaby powiedzieć. A to również dlatego, iż te wszystkie obrzydliwe rzeczy, które rzutowała na mnie... - sama robiła. Wyszłoby, że to nie tylko, że sama niszczyła sobie życie. Ale i innym, swoimi toksycznymi pretensjami, zatruwała życie. Nie zniszczyła, za mała jest na to. Jest taka zasada: "Nie zrzucaj odpowiedzialności na innych. Będziesz zdrowszy psychicznie i fizycznie." No, bez komentarza.

Na samej zaś sprawie - która odbyła się z przyczyn niezależnych - w drugim terminie - zeznała, że "nic nie pamięta". Oczywiście prawdą to nie było, chciała po prostu zrobić mi na złość. Czego zupełnie normalny człowiek nie rozumie i nie czyni, ponieważ nie przyszło mi nigdy robić rzeczy z czystej nienawiści. Po drugie, sama sobie tym strzeliła w kolano nawet, a nie stopę, ponieważ będzie to miało jeszcze dalszy ciąg. I być może znów "będzie musiała mnie widzieć". No, chyba, że tego bardzo chciała. Ponieważ cokolwiek w jej życiu się wydarzyło, to ona tego tak naprawdę chciała. Chciała związków, chciała rozstać, chciała czynić się męczennicą. A jak to życie wyglądało, dlaczego taki mechanizm, skąd obwinianie szczególnie mężczyzn, dlaczego taka ucieczka przed odpowiedzialnością za swój los, jak uniknąć takich błędów i ludzi - o tym napiszę później. I to z barwnymi szczegółami, aby każdy wiedział, jakich zachowań zawczasu unikać i co one mogą zwiastować. Ja nie wiedziałem, nie spotkałem nigdy wcześniej takiej osoby. Teraz już wiem, a taka wiedza przyda się może komuś innemu.
W 2017 r. pojawi się obszerny wpis. Na razie mam ważniejsze sprawy. Tymczasem.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dorota Kwiatkowska-Rae

Obejrzałem film "Thais". Film o pokusach, chrześcijaństwie, ascezie, filozofii, pogaństwie i rozpuście. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z aktorką, która - poza aktorstwem - tak hojnie prezentowała swoje wdzięki. Okazało się, że to Dorota Kwiatkowska-Rae i dawno temu wyjechała z Polski. Piękna, faktycznie. Chyba obok Marii Probosz, najwspanialsza dama aktu w polskim kinie. Obejrzałem jeszcze dwa filmy z jej udziałem: "Akwarele" oraz "Widziadło". "Thais", mimo ciekawej problematyki i wspaniałych aktorów, jednak nie ujął mnie mocniej. Motyw miłości i jej odmian (od apage po erotyczną) jest tak pulsujący, a nie został dobrze wykorzystany. Pokusa i zwycięstwo Natury nad myślą i ascezą mnicha oraz z kolei zwycięstwo wiary nad seksualnością Thais to motyw, który powinien odżyć w naprawdę dobrej produkcji. Książki - na motywach której powstał film - nie będziemy recenzować. Mógłbym równie dobrze pisać o całej filozofii czy pismach św.

Piękno

To chyba jedne z najpiękniejszych zdjęć, jakie widziałem. To prawdopodobnie Ukrainka. Wspaniałe zdjęcia, delikatne, z uczuciem i ciepłem. Wyjątkowej urody kobieta. Nawet moja baba nie była zazdrosna to takie dzieło sztuki.