Dzieci
Najpierw o dzieciach. Mam
okazję pracować z dziećmi. Fantastyczna sprawa, szczególnie przedszkolaki i
dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej. Świetne, kontaktowe, nieskażone
jeszcze technologią komórek, tabletów. Niektóre nieśmiałe, a po czasie ufne. Bardzo
inteligentne, mądre, pomysłowe, kreatywne. Niestety taką kreatywność i bliskość
- mam wrażenie - zabija potem technologia obrazkowa. Ile dzieci potrafią dobra
wnieść w życie. Jaka również różnorodność pomiędzy nimi. Raz była dziewczynka
co miała tak długie i gęste rzęsy, iż wyglądały jak doklejone do laleczki.
Innym razem z kolei małe dziecko, trzy lata. Podeszło do mnie. Patrzyło mi się
długo i szczerze, otwarcie w oczy. Od razu pomyślałem, że ma mądrych i
spokojnych rodziców. Bo od tego zależy spokój dziecka i jego ciekawość,
otwartość na świat. Uznałem, że śliczna dziewczynka. Brązowe oczy, długie,
jasnobrązowe włosy. Okazało się, że się pomyliłem! To niewiele mówiące,
patrzące mi głęboko w oczy dziecko, okazało się chłopcem. Ale, można się pomylić
;-) Chłopczyk w niesamowicie pogodny
sposób uśmiechający się, uspokajająco. Właściwie był niemal hipnotyzujący, ze
swym spokojem, uśmiechem i ufnymi oczami. Zauważyłem, że był również pupilkiem
przedszkolanek, więc każdy odbierał go w taki sposób.
Dziewczynki ze szkoły
podstawowej, które z pasją rysowały i ubarwiały swoje prace. I skarżące się, że
chłopaki im dokuczają. Wyjaśniłem ciepło, że robią to z sympatii i doradziłem,
aby powiedziały chłopcom, że sprawia im to ból i przykrość, oraz powiedziały, co
sprawi im radość i przyjemność.
I jeszcze jeden przedszkolak,
który przez szybę do dziewczynki krzyczy: "Kocham cię! A ty mnie
kochasz?" Pięknie :-)
Przedszkolanki
Teraz o przedszkolankach. W
jednej z grup trafiły się trzy przedszkolanki. Nie jak inne, z pasją, zajmujące
się dziećmi, uśmiechnięte. Szczególnie dwie. Młode, ale zblazowane, bez
uśmiechu. To, to jeszcze kij. Ale to, w jaki sposób odzywały się do dzieci, to
kwalifikowało je na przeszkolenie, zwolnienie. Na pewno jednak z takim
nastawieniem nie powinny mieć do czynienia z dziećmi. Jakieś dziecko rozlało
napój. Dziecko, trzyletnie. Dorosłemu się zdarza, a co mówiąc dziecku, przy
stole za wysokim dla dziecka. Chłopczyk się popłakał, a
"przedszkolanki" z jakże toksycznym i złym tekstem: "No, oczywiście
on musiał na siebie wylać...". Kuźwa mać. Przecież w taki sposób
wdrukowują dziecku właśnie taką postawę. Będzie to robiło częściej,
podświadomie dostosowując się do takich "życzeń" przedszkolanek. Inne
dziecko coś zrobiło i to samo, obie czy nawet trzy, chórem "Kto inny, jak
nie (...), przecież to wiadomo...". Takie kobiety powinny przejść
odpowiednie kursy, przeszkolenie. Takie słowa do dzieci w takim wieku są
niezwykle szkodliwe, bowiem "ustawiają" dziecko na przyszłość. Toksyczność
tych kobiet poprzez słowa była zatrważająca. Nikt ich nie kontroluje podczas
pracy? Nikt im nie wyjaśnił, nie nauczył, co wolno, a czego nie wolno? A jeżeli
wyjaśnił, nauczył i one dalej tak robią, to nie nadają się do pracy z dziećmi.
Zatrważające, jak brakuje rozmysłu wśród "pedagogów".
Komentarze
Prześlij komentarz