To tak bardziej szowinistycznie. O seksie z takiej bardzo
egoistycznej strony. Miałem różne doświadczenia z kobietami. I powiem wprost.
Moje doświadczenie jest takie, iż znacznie lepiej jest w łóżku z kobietą, która
urodziła dziecko/dzieci. Są nie tylko bardziej otwarte, ale i bardziej czułe.
Ponadto - co może się wydawać dziwne - bardziej... ciasne. Przecież urodziły
dzieci, a mimo to ściśle mnie otulają sobą i każde pchnięcie wiąże się z
niesamowitą, zmysłową przyjemnością. A potem zaciskają coraz mocniej. Z
partnerkami z którymi byłem, a które nie posiadały dzieci... no cóż. Zależało
od ich trybu prowadzenia się. Mój penis nie zmienia rozmiaru w zależności od
ilości stosunków. Natomiast mam wrażenie, że niektóre kobiety przyjęły po
prostu zbyt wiele członków. Nie chodzi o ilość stosunków, ale ilość członków.
Owszem, gdy miałem młodą narzeczoną, to było pod tym względem wspaniale. Gdy
zaś potem byłem z partnerką zaledwie kilka lat młodszą, a była osobą, która
"na lewo i prawo" (jednocześnie udając coś innego), to jak pociąg w
tunelu. Już nie mówię, że z czasem jakby było w tej kwestii gorzej, coraz
luźniej, a to być może z powodu jej rozwiązłego trybu życia, nawet podczas
trwania związku ze mną.
Także dobrze wziąć sobie za partnerkę/żoną kobietę, która
ma już dziecko/dzieci. Można być ojcem dla jej dzieci i dla naszych wspólnych.
Oczywiście, nie dobiera się przecież partnerki przez klucz seksu. Tutaj po
prostu poruszyłem ten aspekt z innej strony: samej przyjemności. Także i tego,
co prowadzi do gry wstępnej, co jest samą grą wstępną, jak i to, co jest po
stosunku. Dobrze jest, jak kobieta urodzi dziecko. Dobrze i dla kobiety i dla
mężczyzny.
Komentarze
Prześlij komentarz