Pałacowy ogród został zamieniony po części w drzazgi przez szalejące od zmian klimatycznych wichury. Pałac jednak murowany, więc stoi. W środku pałacu były dwie przepyszne okazje. Zacznę od drugiej.
Ilona Gawrońska
To wernisaż "Przemiany" Ilony Gawrońskiej. Już podczas zwiedzania pałacu mieliśmy okazję obejrzeć jej prace. Nie jestem krytykiem sztuki, ale podobało mi się na moje oko przywiązanie do detalu i wykończenia. Wrażenie robiły pejzaże zimowe oraz posępny i majestatyczny, tajemniczy wrak statku. W piwnicach były prace poświęcone... czaszkom. Z żartem stwierdziłem, iż to pewnie malował jakiś lekarz lub radiolog. Podczas wernisażu okazało się, że urokliwa, urodziwa i młoda panna Ilona uległa wypadkowi, a jej cierpienie oraz refleksje znalazły odzwierciedlenie w sztuce. Jakżeby inaczej? Według Bertranda Russela sublimujemy nasze permanentne napięcie seksualne w sztukę i naukę. Inne doświadczenia, jak widać, również odbijają się w inklinacjach artystycznych.
To, że jest to artystka tak młoda, okazało się po koncercie, na spotkaniu z autorką prac. Oglądając je wcześniej myślałem, że to sztuka kogoś, kto lata poświęcił na doskonalenie warsztatu. Zdziwiony więc byłem, że to - na oko - 25 letnie dziewczę. Brawo dla niej. Warto ją obserwować i śledzić rozwój, bo na pewno to nie jest jej ostatnie słowo.
Kaja Papierska
Przed wernisażem odbył się koncert na fortepian i flet. Na flecie grał profesor Andrzej Łęgowski. A właściwie, na fletach. Największe wrażenie na mnie zrobił utwór George Schockera "Love Bird". Przepiękny. Niestety nie mogłem go nigdzie znaleźć w sieci. "Fantaisie" R. Guiota brzmiało jak muzyka do film noir. Wracając do koncertu, przy fortepianie zasiadła młoda dziewczyna, Kaja Papierska. Nie dość, że utalentowana, zdolna, to jej uroda rozświetlała salę balową. Również młoda, jak panna Ilona, a już oddająca światu swój talent, i poświęcony na ćwiczenia czas. Zapewne wiele miesięcy życia, podsumowując lata w których uczyła się grać. Oddała za brawa to, co miała tak cennego. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie, więc miałem okazję dobrze jej się przyjrzeć. Interesujący profil, szczupła, ale kobieca sylwetka, dłonie stworzone do fortepianu. Kształt ust, nosa, linie oczu i jej uśmiech w kierunku profesora, godne pozazdroszczenia. Na pewno również wiele razy natknięcie się na tę delikatną z wierzchu istotę, a w środku ogień płonący.
Ilona Gawrońska
To wernisaż "Przemiany" Ilony Gawrońskiej. Już podczas zwiedzania pałacu mieliśmy okazję obejrzeć jej prace. Nie jestem krytykiem sztuki, ale podobało mi się na moje oko przywiązanie do detalu i wykończenia. Wrażenie robiły pejzaże zimowe oraz posępny i majestatyczny, tajemniczy wrak statku. W piwnicach były prace poświęcone... czaszkom. Z żartem stwierdziłem, iż to pewnie malował jakiś lekarz lub radiolog. Podczas wernisażu okazało się, że urokliwa, urodziwa i młoda panna Ilona uległa wypadkowi, a jej cierpienie oraz refleksje znalazły odzwierciedlenie w sztuce. Jakżeby inaczej? Według Bertranda Russela sublimujemy nasze permanentne napięcie seksualne w sztukę i naukę. Inne doświadczenia, jak widać, również odbijają się w inklinacjach artystycznych.
To, że jest to artystka tak młoda, okazało się po koncercie, na spotkaniu z autorką prac. Oglądając je wcześniej myślałem, że to sztuka kogoś, kto lata poświęcił na doskonalenie warsztatu. Zdziwiony więc byłem, że to - na oko - 25 letnie dziewczę. Brawo dla niej. Warto ją obserwować i śledzić rozwój, bo na pewno to nie jest jej ostatnie słowo.
Kaja Papierska
Przed wernisażem odbył się koncert na fortepian i flet. Na flecie grał profesor Andrzej Łęgowski. A właściwie, na fletach. Największe wrażenie na mnie zrobił utwór George Schockera "Love Bird". Przepiękny. Niestety nie mogłem go nigdzie znaleźć w sieci. "Fantaisie" R. Guiota brzmiało jak muzyka do film noir. Wracając do koncertu, przy fortepianie zasiadła młoda dziewczyna, Kaja Papierska. Nie dość, że utalentowana, zdolna, to jej uroda rozświetlała salę balową. Również młoda, jak panna Ilona, a już oddająca światu swój talent, i poświęcony na ćwiczenia czas. Zapewne wiele miesięcy życia, podsumowując lata w których uczyła się grać. Oddała za brawa to, co miała tak cennego. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie, więc miałem okazję dobrze jej się przyjrzeć. Interesujący profil, szczupła, ale kobieca sylwetka, dłonie stworzone do fortepianu. Kształt ust, nosa, linie oczu i jej uśmiech w kierunku profesora, godne pozazdroszczenia. Na pewno również wiele razy natknięcie się na tę delikatną z wierzchu istotę, a w środku ogień płonący.
Popołudnie przemiłe. Coś dla oka, coś dla ucha. Obiad w restauracji jak zawsze, smaczny i pięknie podany. Polecam pałac w Lubostroniu każdą porą roku.
Tutaj kilka zdjęć z profilu pałacu i mediów. W pałacu muszą zainwestować w lepszy obiektyw i dobrą lampę. Zdjęcia bowiem nawet po części nie oddają tego, co oko widziało.
Moje tylko zdjęcie z parku.
Tutaj kilka zdjęć z profilu pałacu i mediów. W pałacu muszą zainwestować w lepszy obiektyw i dobrą lampę. Zdjęcia bowiem nawet po części nie oddają tego, co oko widziało.
Moje tylko zdjęcie z parku.
Komentarze
Prześlij komentarz