Matko Bosko... Jeszcze nie skończyłem tego, co miałem napisać o pewnej kobiecie, która niestety była moim - właściwie jedynym z poważnych - błędem życiowym. Czyli kiedyś wziąłem sobie zupełnie niedojrzałą i małostkową osobę za kobietę. Dałem się oszukać, bo na początku wyjątkowo dbała o swoją maskę. No cóż. Każdy popełnia błędy czy każdy kiedyś da się oszukać. Ale raz. Agresywna oszustka i pozorantka, opowiadała wszędzie kłamstwa o mnie, nienawidziła mojego brata, pisała do mnie maile o nim, odmówiła udziału ze mną w uroczystościach ze względu na obecność mojego brata, etc. To i znacznie więcej, powoli, pisze się. To i tak pikuś, będzie poważniej ;-) Tymczasem mam na razie ważniejsze i przyjemniejsze rzeczy do zrobienia. A w międzyczasie co? Brat - którego tak nienawidziła - właśnie mi mówi, że widział ją na pewnej wspólnej "imprezie" i ona mówi mu z uśmiechem "cześć"... Hipokrytka, a do tego niezbyt lotna. Dopiero co usiłowała przy pewnej urzędowej spraw...