Pewne rzeczy, choć trudne w związku i bolesne, można i należy tłumaczyć określonymi brakami. Nie zmienia to faktu, że bywają negatywne wobec drugiej osoby i niezmiernie krzywdzące. Właściwie dla obu stron. Przyczyną impulsu do opisania i wygrzebania starej historii było to, iż okazało się, że nie byłem jedyny, który tak odebrał daną kobietę. Wcześniej stale byłem obarczany poczuciem odpowiedzialności i winy, a okazało się, że nie tylko ja tak kogoś odbierałem czy spotykałem się z danym postępowaniem. Generalnie zawsze w każdym związku są na początku różowe okulary. Każdy z jej mężczyzn czuł się na początku jak w raju, nie mógł uwierzyć, że coś takiego go spotkało. Potem, jak to w związku, zaczynały się jakieś problemy. I za te problemy zawsze obciążała innych. Grą łez, szlochów, płaczu. Oczywiście, jak ktoś płacze, to się nad taką osobą pochylamy. Ona wykorzystywała to do wzbudzania poczucia winy w mężczyźnie. Pierwszym przykładem było to, iż żaliła mi się, jak okropny był jej...