Z racji pewnych czynności, jestem częstym gościem na
portalu Gumtree. Dużo osób poszukuje tam pracy. Mam jednak wrażenie, że spora
część kobiet robi to w dość dziwny sposób. Nie zauważyłem tego u mężczyzn. Może
tak jest, ale nie natrafiłem. Umieć sprzedać swoje umiejętności, to prawdziwa
sztuka. Człowiek uczy się chyba tego całe życie. Jednak pomiędzy „sprzedać
swoje umiejętności”, a „sprzedać siebie” jest chyba różnica. Jest pewna liczba
kobiet, w każdym województwie, która szukanie pracy myli ze sprzedaniem siebie.
Przynajmniej tak to wygląda. Ano mowa o zdjęciach, jakie te kobiety
umieszczają. Najrozmaitsze: a to w wygiętej pozie przy drzewie, a to okrakiem
pomiędzy futryną drzwi, są również takie, gdzie dziewczyna wygląda, jakby miała
na sobie coś w rodzaju koszuli nocnej, halki. Nie ma nic złego w takich
zdjęciach samych sobie. Towarzysko, dla mężczyzny, dla siebie. Lecz nie dla
pracodawcy! Chyba, że chce się znaleźć zatrudnienie w agencji towarzyskiej. Nie
rozumiem po co wtedy pisać, że ma się doświadczenie w pracy biurowej, czy w
sprzedaży spożywczej. Dla zmyłki? Niedawno rozmawiałem na ten temat z
właścicielem pewnego hotelu. Był załamany tym, jakie CV otrzymuje. Pierwszą rzeczą
jaką właśnie podkreślił, to te zdjęcia. Ja dodałem od siebie, że również adresy
mailowe są często bardzo interesujące (mróweczka@ czy
rewolucjonista@). W adresach mężczyźni idą łeb w łeb z kobietami. Nie chciałbym
jednak tutaj pisać o różnicach płci. Nie o to chodzi. Zastanawiam się jednak,
co myśli dana kobieta zamieszczając takie zdjęcie? Ktoś podpowie? „Jak
umieszczę takie zdjęcie z dekoltem, to nie pomyślą o moich kwalifikacjach”? Czy
może „Może się spodobam szefowi i mnie zatrudni od razu”. Czy może gorzej? „Od
razu polecą na mnie, dostanę nie tylko pracę, ale i jakiegoś bogatego szefa”
Nie mam pojęcia. Naprawdę. Być może to tylko niefrasobliwość, nieznajomość. Już
to drugie byłoby lepsze. Pracodawca chce kogoś, kto będzie dobrze pracował, a
nie prężył się pomiędzy futrynami lub rozkojarzył mu pracowników. Jak zaś
będzie chciał sobie wziąć kochankę, to chyba z nie ogłoszenia i nie w pracy,
gdzie wszystko widać co się dzieje. Nie wiem, próbuję się domyślać. Ale przeglądając
takie portale można zacząć się zastanawiać, jaki przyświeca niektórym cel.
Obejrzałem film "Thais". Film o pokusach, chrześcijaństwie, ascezie, filozofii, pogaństwie i rozpuście. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z aktorką, która - poza aktorstwem - tak hojnie prezentowała swoje wdzięki. Okazało się, że to Dorota Kwiatkowska-Rae i dawno temu wyjechała z Polski. Piękna, faktycznie. Chyba obok Marii Probosz, najwspanialsza dama aktu w polskim kinie. Obejrzałem jeszcze dwa filmy z jej udziałem: "Akwarele" oraz "Widziadło". "Thais", mimo ciekawej problematyki i wspaniałych aktorów, jednak nie ujął mnie mocniej. Motyw miłości i jej odmian (od apage po erotyczną) jest tak pulsujący, a nie został dobrze wykorzystany. Pokusa i zwycięstwo Natury nad myślą i ascezą mnicha oraz z kolei zwycięstwo wiary nad seksualnością Thais to motyw, który powinien odżyć w naprawdę dobrej produkcji. Książki - na motywach której powstał film - nie będziemy recenzować. Mógłbym równie dobrze pisać o całej filozofii czy pismach św....
Komentarze
Prześlij komentarz