Jeżeli broń miałaby zapobiegać morderstwom i psychopatom grasującym
wokoło, to przecież USA byłyby modelowym przykładem, jak to dobrzy
obywatele skutecznie powstrzymują bandytów, przez odstrzelenie im łbów.
Praktyka pokazuje jednak jasno, że mimo tego, iż w USA jest od 200 do
300 mln sztuk broni zarejestrowanej (różne źródła różnie podają, a co
nie jest zarejestrowane to nie wiemy), to przy każdej masakrze nikt nie
zdąży wyciągnąć broni, albo zrobi to po tym, jak już kilka niewinnych
osób zginie. I wśród takiej ilości broni i sklepów z bronią na tynku to
każdy psychol może mieć do niej dostęp. Także argument, że posiadając
broń możemy się "bronić" jasno jest obalony właśnie przez przykład USA.
Każdy musiałby ją nosić za pasem, a i to przecież nie gwarantuje, że
zdążysz ją wyciągnąć, albo że ktoś nie strzeli ci w plecy. Nawet jak go
zaraz odstrzelą inni, to już mamy dwa trupy: twój i psychopaty. Koło się
zamyka. Już nie mówię o tym, że rocznie ogromna liczba osób ginie
przy... czyszczeniu tej swojej wymarzonej broni... Ja nie czułbym się
bezpieczniej, mając broń, wiedząc, że każdy naokoło ją ma i mam ciągle
chodzić napięty, że może ułamek sekundy słabszego refleksu może mnie
pozbawić życia. Eliminujmy stres z życia, a nie dodawajmy go sobie. Może
dlatego Amerykanie są tacy ciągle wojowniczy. Gdzieś ten stres musi
ujść...
Komentarze
Prześlij komentarz