Dziś miała odbyć się inscenizacja wyparcia Niemców przez Sowietów i Polaków. Bydgoszcz, ulica Filarecka, przy Parku Dąbrowskiego. Została odwołana, ponieważ - jak usłyszałem - był wypadek na planie. Obszedłem park, zobaczyłem czekających "żołnierzy" i wracałem naokoło do domu. Nic nie wiedziałem o szczegółach wypadku. Informacja pojawiła się na "gazeta.pl". Napisane jest, "Podczas ładowania armaty, która miała być użyta w inscenizacji, nastąpił
niekontrolowany wybuch. Jedna osoba ma poparzoną twarz. Druga poważny
uraz dłoni. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że ma urwany palec u
ręki." Co zaś ja usłyszałem, idąc za jedną z rodzin (para w wielu około 37 lat plus dziecko, lat około 8)? Otóż nie dało się przejść ulicą Dąbrowskiego do parku i ochroniarz zawracał ludzi. Wszystko w porządku. A co ta kobieta zrobiła? Naskoczyła na ochroniarza, że nie powinien na nią krzyczeć (nie krzyczał) i wielce krzyczawszy oburzała się jak to ją traktują. Chroń nas Dawkinsie przed takimi ludźmi. Szedłem za nimi, aby obejść park i usłyszałem jej słowa: "podobno jednemu rękę urwało, a drugiemu oko wypadło". Skąd ona to wzięła? Nie wiem. Ale widać, jak plotki potrafią eskalować i z uszu na uszy powiększa się kłamstwo. Bo ludzie potrzebują dramatyzmu...
Aha, widowisko mogło być ciekawe, ale jak ktoś ma hobby militarne, to niech liczy się z tym, że i konsekwencje mogą być podobne...

Komentarze
Prześlij komentarz