Często niektórym osobom kojarzy się, że mają poczucie mesjanizmu. Nie mówię tu o dzieleniu się. To ważne. Bardzo ważne. Czy jednak nie niesie nas czasem (nas, niektórych osób) taka fala, że kosztem własnego szczęścia oddajemy coś komuś? Znacznie więcej możemy osiągnąć dla ludzi, dla świata, jeśli będziemy potrafili nie tylko dawać, "poświęcić" się, ale zrobić to tak, aby przez dawanie i branie uczynić również siebie szczęśliwą osobą. Dzięki temu będziemy w stanie więcej ofiarować innym. Tak. Bywa, że dotyka nas mesjanizm błędnie postrzegany. Wówczas odsuwamy się dla dobra innych, nie rozumiejąc, że to krzywda dla świata, dla tej osoby i dla nas samych. To nie wyraz wielkiego serca. To wyraz skulenia się w sobie z powodu smutku czy żalu lub utraty nadziei. Nie należy być jak godzina, która odpływa, ale jak wieczność, która trwa. Nie zatrzymujmy się w pół. Cudze szczęście pomnoży się od tego pozornie. Nasze nie, więc w sumie wszyscy stracą. Pięknym jest brać i pięknym dawać. Siebie. Nie na odległość, nie w myślach, nie w pamięci. W życiu. Realnie. Dotknąć dłoni człowieka, zwierzęcia, świata.
Komentarze
Prześlij komentarz