Niby tak niedawno, a dawno. Jak przed erą komórkową umawiały się dwie osoby? Po prostu. Konkretny termin, data, godzina. Lub po prostu szło się do kogoś, jeśli mieszkał blisko. Chyba więcej ruchu należy się wszystkim. Niewątpliwie jedna korzyść: ludzie widzieli się częściej twarzą w twarz. Rozmowa przez telefon to nie to samo. Natomiast sms czy mail to już tragedia dla kontaktów międzyludzkich. Zanika współczucie, wszystko staje się wirtualne. Brakuje empatii. Najważniejsze: być blisko, spojrzeć komuś w oczy.
Obejrzałem film "Thais". Film o pokusach, chrześcijaństwie, ascezie, filozofii, pogaństwie i rozpuście. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z aktorką, która - poza aktorstwem - tak hojnie prezentowała swoje wdzięki. Okazało się, że to Dorota Kwiatkowska-Rae i dawno temu wyjechała z Polski. Piękna, faktycznie. Chyba obok Marii Probosz, najwspanialsza dama aktu w polskim kinie. Obejrzałem jeszcze dwa filmy z jej udziałem: "Akwarele" oraz "Widziadło". "Thais", mimo ciekawej problematyki i wspaniałych aktorów, jednak nie ujął mnie mocniej. Motyw miłości i jej odmian (od apage po erotyczną) jest tak pulsujący, a nie został dobrze wykorzystany. Pokusa i zwycięstwo Natury nad myślą i ascezą mnicha oraz z kolei zwycięstwo wiary nad seksualnością Thais to motyw, który powinien odżyć w naprawdę dobrej produkcji. Książki - na motywach której powstał film - nie będziemy recenzować. Mógłbym równie dobrze pisać o całej filozofii czy pismach św....
Komentarze
Prześlij komentarz