Od dawna znany jest ten fenomen i opisywany przez rozmaite media, psychologów. Liczba znajomych na Facebook. Przyglądałem się temu i sam usuwałem "znajomych", którzy mieli ich w setkach. Oczywista rzecz, że nie chciałem być tylko kolejnym numerem. Wolę mieć takich, którym i ja poświęcę choć chwilę i oni mi również. Zwracana jest jednak uwaga na coś innego. Osoby, które otaczają się dużą ilością znajomych, robią to po prostu wyłącznie dla siebie. Wypływa to z egotyzmu oraz egocentryzmu. Łechce poczucie ego, kolego. I koleżanko. Nie można dać wszystkim tyle uwagi. To po prostu niemożliwe z powodu czasu i możliwości jednego człowieka. Za to przyjąć... oj, można. Łatwiej przyjąć niż dać. Mnogość "znajomych" wypływa z chęci przyjmowania jak największego zainteresowania, komplementów, uwagi. Kręci się wokół własnego ego i z tego wynika motywacja. Często po prostu takie osoby wykorzystują pozostałych do karmienia swojego "ja". Sieć pozorów jest jak Tulipan, który karmił kobiety słowami o miłości. Robił to nie po to, aby je kochać, ale po to, aby one kochały jego. Przy okazji wykorzystywał je nie tylko do karmienia swego "ego", dla seksu, ale i obrabiał z rzeczy materialnych i pieniędzy. W sieci takie osoby (żeńskie i męskie) przyciągają takich adoratorów (męskich i żeńskich), aby zaspokajały ich potrzeby. Dają tyle, aby nakarmić i utrzymać stado. Stado, ponieważ taką ilość nie można nazwać gronem znajomych. Wypisuję się z towarzystwa takich setkowiczów. Mniej, a lepiej. Z drugiej strony, jak to mówił Woody Allen (trochę ma to związek), nie liczy się ilość stosunków seksualnych, ale ich jakość. Jeśli jednak ich ilość spadnie poniżej raz na osiem miesięcy, proponuję zacząć się martwić (film niezwykle zabawny "Miłość i Śmierć"). Jak jesteście jedną z kilkuset osób, to zapytajcie się sami, czy nie jesteście tylko po to, aby karmić czyjeś ego, jak kobiety Tulipana.
Komentarze
Prześlij komentarz