W całej mojej karierze kierowcy nie miałem wielu przypadków, gdzie musiałem nagle hamować przed zwierzęciem. Tylko dwa. Raz zdążyłem zahamować i zająć uszedł z życiem. Drugi? Wróćmy jednak do dzisiejszej nocy. Śniło mi się, że uratowałem kota. Szarego. Wyciągnąłem go z wody, topił się. Po uratowaniu, zwierzak tulił się do mnie, mruczał, głaskałem go po brzuchu. Sen był wyrazisty. I co się dzisiaj wieczorem zdarzyło? Jechałem ok. 70 km/h. Nagle zobaczyłem kota z lewej strony pobocza, wbiegającego na jezdnię. Błyskawicznie hamulec, pisk opon i zatrzymałem się tuż przed futrzakiem. Młody kotek, biały, z szarymi łatkami. Zdarzenie w moim życiu bez precedensu. Wspaniały zbieg okoliczności.
Komentarze
Prześlij komentarz