No dobra. Mówi się, że w czasie burzy nie powinno się przebywać na dworze. Ale co, jeśli akurat byłem w drodze? Nie stanę pod drzewem. Wejść nie było gdzie. Dzisiaj wszystkie klatki schodowe są na domofon. Nie ma gdzie się schronić. Współczuję bezdomnym. Naprawdę. Trzeba było iść. Telefon wyłączyłem. No i starałem się wyglądać mało energetycznie, co by nie denerwować Zeusa. Starałem się być neutralny. I gdy byłem tuż przy bloku... nie wiem gdzie, ale stawiam, że walnęło albo w jakieś drzewo blisko, albo w ten wysoki słup wysokiego napięcia. Jakieś 200-300 metrów od bloku? Albo w ziemię? Ogłuchnąć można. Ale moja taktyka wyglądania niepozornie sprawdziła się. Zdążyłem przed większym deszczem. Teraz strzela jak opętany. Mógłbym rzec jak kobieta: chuj mnie strzela.
Komentarze
Prześlij komentarz