Dziś wyjazd, załatwianie spraw. I co by nie mówić, to męska część
rodziny jednej z moich byłych, to w porządku mężczyźni. Właściwie każda
męska część, każdej mojej byłej, była w porządku. Z kobietami w
większości również nie miałem problemu. Przynajmniej nie wprost. Były
zawsze miłe dla mnie. Aczkolwiek za plecami było co innego. Od swej
kobiety dowiedziałem się, że jej matka naciska, że należy zerwać związek
ze starszym mężczyzną (wobec mnie pełen uśmiech). Od innej dowiedziałem
się, że jej babcia odradzała związek, a poprzedniego jej mężczyznę
potrafiła wyrzucić z domu (ale babcia, miała jednak doświadczenie:
pozbyła się męża z domu, skazując go na kiepskie warunki). Po co
manipulacje? Facet powie wszystko w twarz, wyłoży, co mu się podoba, co
nie. Albo nie będzie się wtrącał. Na szczęście nie w każdej "rodzinie"
tak jest :-) Są kobiety, które są szczere i mówią nawet wprost to, co
się nie podoba. Bardzo to szanuję. To inny, ludzki sposób postępowania. I z chęcią odwiedzam taką mamę
kobiety. Wolę szorstką przyjaźń w twarz, niż lukrowany nóż w plecy.
Obejrzałem film "Thais". Film o pokusach, chrześcijaństwie, ascezie, filozofii, pogaństwie i rozpuście. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z aktorką, która - poza aktorstwem - tak hojnie prezentowała swoje wdzięki. Okazało się, że to Dorota Kwiatkowska-Rae i dawno temu wyjechała z Polski. Piękna, faktycznie. Chyba obok Marii Probosz, najwspanialsza dama aktu w polskim kinie. Obejrzałem jeszcze dwa filmy z jej udziałem: "Akwarele" oraz "Widziadło". "Thais", mimo ciekawej problematyki i wspaniałych aktorów, jednak nie ujął mnie mocniej. Motyw miłości i jej odmian (od apage po erotyczną) jest tak pulsujący, a nie został dobrze wykorzystany. Pokusa i zwycięstwo Natury nad myślą i ascezą mnicha oraz z kolei zwycięstwo wiary nad seksualnością Thais to motyw, który powinien odżyć w naprawdę dobrej produkcji. Książki - na motywach której powstał film - nie będziemy recenzować. Mógłbym równie dobrze pisać o całej filozofii czy pismach św....
Komentarze
Prześlij komentarz