Byłem dzisiaj w fantastycznej szkole podstawowej. Dyrektorka mądra, przemiła starsza pani. Jak się okazało, znała rodzinę mojego dziadka, mieszkała u brata mojego dziadka. Poznała po nazwisku, po oczach i nosie. Pani dyrektor prowadzi szkołę wzorowo. Jest ceniona przez rodziców, wójta, kuratorium, nauczycieli. Jej szkoła stale przoduje w wynikach. Dzieci są grzeczne, mówią "dziękuję", "dzień dobry", nie krzyczą, są kulturalne. Dyrektorka wychodzi z założenia, że mają się wygadać, wykrzyczeń na zajęciach. Po to są, aby nie tylko słuchać, ale dyskutować, mówić. W szkole wszyscy sobie ufają. Ludzie zapisują do tej szkoły z dalszych miejscowości. Pani dyrektor z urodzenia pedagog. Potrafiła poświęcać prywatny czas, aby pomóc upośledzonemu dziecku w nauce. I chłopczyk osiągnął dobre wyniki z egzaminów. Poza tym w szkole dba się o pracę z rodzicami, o ciepłe podejście do uczniów. Pani dyrektor ma autorytet i nie wynika ze srogości (choć jest sprawna w zarządzaniu i egzekwowaniu swoich poleceń), ale z "ludzkości". Wita się z dziećmi, przytula. Przychyliła się do opinii, że postawienie się rodzica w roli kolegi/koleżanki dla dziecka, to błąd wychowawczy. Jej córka również zajmuje się pedagogiką. I pracuje z trudną młodzieżą. Mówi, że to najwdzięczniejsi uczniowie. Brawo dla takich osób. Sama zajmuje się wychowywaniem i potrafiła pokazać swojej córce, jaka to radość z tego typu pracy. Jestem pod wrażeniem.
Komentarze
Prześlij komentarz