Kiedy osoba, która znęcała się psychicznie przez wiele lat, usłyszała to co powinna, ale pomimo tego nigdy nie poczuła się nawet do tego, by choćby przeprosić, składa życzenia "szczęścia i miłości" (!) to... co to jest? Nie wiem czy po prostu nie jest w stanie pojąć (chyba przyjmuję taką okoliczność). Chyba nie rozumie. I to może nawet nie jej wina... Ani nie jest w stanie ogarnąć tego intelektualnie, ani sama - co ważniejsze - emocjonalnie... Nawet chyba nie poczuwa się do tego, aby przeprosić chociaż za krzywdę. Najprawdopodobniej nie widzi, że wyrządziła krzywdę. Nawet, jeśli zrobimy coś niecelowo, to przecież swoim zachowaniem możemy krzywdzić. I za takie coś również wypada przeprosić. Po co? Aby chociaż w taki sposób spróbować wynagrodzić, zadośćuczynić to ogromne poczucie krzywdy. Bo czasu cofnąć się nie da. Ale przeprosiny to po prostu rodzaj współczucia, zrozumienia, jak ktoś się poczuł. Osoba dotknięta uzyskuje pewien rodzaj spokoju, pewien tylko, ale dobre i to. Uzyskuje zrozumienie dla swej krzywdy. Jakiś rodzaj sprawiedliwości, poczucia sprawiedliwości, choć po tylu latach, szacunku dla uczuć. Bo przecież najsprawiedliwiej byłoby, aby to się nigdy nie wydarzyło. Pełnej sprawiedliwości nigdy nie będzie. Ale może być zrozumienie dla czyjejś krzywdy, życia. To czyni słowo "przepraszam". Jeśli nie jesteśmy w stanie tego wykonać, życzenia przybierają formę groteski. Może nie taka była intencja. I to biorę pod uwagę, ową nieumiejętność dostrzeżenia czyichś uczuć, empatii. Ale nie zmienia także tego, że i mi trochę przykro z tego powodu. Choć powoli znajdzie ukojenie, w sobie, w swoim życiu. Niezależnie od takich słów z przeszłości. Tymczasem może lepiej nie mówić nic.
Komentarze
Prześlij komentarz