Byłem na monodramie z udziałem Soni Bohosiewicz. Wspaniała aktorka. Rewelacyjna. Ale trochę o sztuce. Nie wiem ile opowiadać, ponieważ... nie chciałbym zdradzać treści. Powiem, że mną wstrząsnęło. Czułem dreszcze na skórze. Wyrażane słowa, gesty, sytuacje, tak bliskie właściwie każdemu człowiekowi. Po to jest sztuka, by je wzbijać ze zwielokrotnioną siłą. Motywem przewodnim była piosenka "Wicked games" (choć w nieznanym mi, kobiecym wykonaniu). I gdy zaśpiewało, a właściwie wykrzyczało to w innej wersji... dziecko, w słowach "I don't wanna fall in love with you"... to miało to taką siłę, jakiej nie ma największa lawina. Przeszyło do kości...
Komentarze
Prześlij komentarz