Teresa Tuszyńska. Właściwie będę cytował tylko z artykułu jaki znalazłem na Wp.pl
Nie mam czasu i nie ma potrzeby ubierania tego w inne słowa.
*
"Od najmłodszych lat sprawiała kłopoty wychowawcze – relegowano ją ze szkoły sióstr Felicjanek - na każdym kroku podkreślała swój indywidualizm i z nonszalancją odnosiła się do autorytetów oraz przełożonych.
W ten sposób zemściła się za to, że „wszyscy byli bardzo łasi na nią”. Reżyser „Zawróconego” podkreśla, że aktorka w młodym wieku musiała wykształcić swego rodzaju mechanizm obronny przed mężczyznami.
Tuszyńska była świadoma swojej nieprawdopodobnej urody. Jednak należy pamiętać, że kiedy ją odkryto, choć wyglądała na znacznie dojrzalszą, miała zaledwie 16 lat i nie była w ogóle przygotowana na presję i konsekwencje związane z zawodem.
Młody wiek nie przeszkadzał jej jednak w mocno imprezowym stylu życia i obracaniu się w starszym towarzystwie na długo przed zetknięciem się ze światem filmu.
- Myślę, że jej wyzywający stosunek do mężczyzn brał się z faktu, że była nieustannie molestowana. Była to jej samoobrona - tłumaczy Kazimierz Kutz.
Tuszyńska zawsze lubiła starszych facetów. Między nią, a jej długoletnim partnerem i przyjacielem Adamem Pawlikowskim było aż 23 lata różnicy. Ich dziwną, zdaniem niektórych, toksyczną znajomość przerwała samobójcza śmierć aktora w 1967 roku.
Wódka pojawiła się w jej życiu bardzo wcześnie. W końcu Tuszyńska straciła kontrolę, popadła w chorobę, ulegając - najprawdopodobniej całkiem świadomie - powolnej autodestrukcji.
Kutz uważa, że w piciu szukała „ratunku i odreagowania”. Po „Do widzenia, do jutra” nigdy więcej nie zaproponowano jej podobnej roli. Tuszyńska popadła w kompleksy, prześladowała ją depresja, a w środowisku nie znajdowała oparcia. Coraz bardziej się alienowała.
Według Kazimierza Kutza dodatkowo wykończyło ją środowisko filmowe, które najpierw wycisnęło z niej wszystko co najcenniejsze, aby porzucić, kiedy najbardziej potrzebowała pomocy. Nie bez winy była sama aktorka.
- Teresa nie żyje. Ale nie stać mnie, żeby ją pochować - oznajmił Perzyna (ostatni mąż), kiedy pojawił się w mieszkaniu brata aktorki. - Załatwiłem wszelkie formalności i pochowałem ją - wspomina Bogdan Tusińki.
Tuszyńska zmarła 19 marca 1997 roku najprawdopodobniej na skutek wylewu lub ataku serca. Najprawdopodobniej, ponieważ wyniki sekcji odebrał maż, którym niedługo potem wymeldował się z mieszkania i ślad po nim zaginął.
*
No i komentarz pod artykułem:
Kobieta nie z tej ziemi. Szkoda, że tak odeszła
OdpowiedzUsuń