Poddałem się nowemu testowi na prawo jazdy. Mam prawo jazdy od 14 lat, jeżdżę 6 lat. Wiecie, gdzie problem? W formułowaniu pytań. Są mylące, niejednoznaczne. Tu nie o sytuacje na drodze chodzi. Na drodze nie mam problemu, by obserwować znaki i podejmować decyzje błyskawicznie. W teście zaś łapałem się na tym, że "nie pasuje" mi tekst do filmu czy obrazka. Nie rozumiałem pytań. Nie rozumiem tego języka, jak i wszelkich urzędowych dokumentów i druków. Idę do urzędu i jestem "głupi". Jest to napisane tak suchym i sztywnym językiem, że nawet Hegel pisał chyba jaśniej... Może zatrudnić polonistę, aby przebudował pytania w teście? Ponieważ, gdy dochodzi stres, presja czasu, to nikt nie ma chwili, aby domyślać się, o co autorowi pytania chodziło w tym pytaniu. Na drodze widzi się sytuacje, a nie pytania. A może tylko ja tak mam, jako wzrokowiec? Patrząc jednak na wyniki nowych egzaminów, to chyba jednak nie tylko ja... Przecież do nowych egzaminów w całej Polsce nie podesz...