Polacy lubią bić. Bezbronnych. Niewinnych. Dzieci. Homoseksualistów. Czarnych. Żydów. Ateistów. Osoby o poglądach lewicowych. Tych, co nie wierzą w zamach. Słowem, wszystkich "innych". Kto nie "ja", ten dostanie wciury. Siedząc w przychodni usłyszałem rozmowę starszych osób. Narzekały, jak to okropna jest teraz młodzież i co gorsza (!), nie można jej bić! Padały stwierdzenia, że kiedyś to dziecko "prało się ile wlezie" i wychodziły na dobrych ludzi. Dzisiaj zaś nie można bić dzieci, ponieważ się poskarżą i mogą być konsekwencje. Dobra, dobra, jak wszyscy ci bici wyrośli na tak wspaniałych ludzi, to skąd tyle przekrętów, kłamstw, wojen, korupcji? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że to czynią wyłącznie ci, którzy nie byli bici w dzieciństwie. Nie wiem jak w innych krajach podchodzi się do wychowania, ale nigdy nie słyszałem, aby Anglicy czy Francuzi narzekali na to, że nie mogą bić swoich dzieci. Skąd tyle takiej agresji i przemocy? Bić, przemoc - jakaż to rad...